Dzień w Landmannalaugar
7:30 Chłodny poranek przy Harpie, w Reykjaviku. Wsiadamy do autobusu. Przyjazny przewodnik w czerwonej koszulce (na krótki rękaw, wiadomo) sprawdza, czy wszyscy są. Ruszamy.
Kierowca nie byle jaki. Z prawego ucha zwisa mu młot Tora. Siwy włos sugeruje doświadczenie życiowe. Stuprocentowy wiking, co po chwili udowodni stylem jazdy.
Początek trasy jest dość spokojny. Pogoda piękna, czyste niebo, około 12 stopni. Zatrzymujemy się na kilku przystankach. Autobus wypełnia się do ostatniego miejsca. Przewodnik zabawia nas krótkim opisem widoków za oknem. Ma uroczy islandzki akcent. Kiedy zapomni słowa po angielsku, dostaje podpowiedź od kierowcy.
9:20 Po krótkim postoju wyjeżdżamy z Hella – ostatniego przystanku przed Landmannalaugur.
Zaczyna się szutrowa droga, którą nasz przewodnik nazywa starą tarką do prania. Autobus telepie się i trzeszczy. Jest taki hałas, że trudno rozmawiać. Kierowca jest w swoim żywiole. Zwalnia tylko na bardziej stromych podjazdach. Gdy ktoś zastawia drogę, albo jedzie za wolno, trąbi, macha rękami, krzyczy islandzkie zaklęcia i przejeżdża z pełną prędkością obok zawalidrogi. Nazwaliśmy go Królem Bezdroży.
Krajobraz staje się coraz ciekawszy. Góry wokół są inne niż kiedykolwiek widzieliśmy. Niektóre są zielone, poprzecinane tysiącem pionowych linii. Inne czarne, pokryte żwirem bazaltowych skał. Na horyzoncie pojawiają się żółte szczyty – cel naszej podróży.
12:00 Wjeżdżamy w dolinę. Zatrzymujemy się tuż przed rzeką. Dalej trzeba iść pieszo. Mamy 6 godzin do dyspozycji. Przewodnik przypomina, żeby wrócić na czas, bo ten autobus jest jak pociąg. Nie czeka. Wierzymy mu.
Rzeka wrze i paruje. Strach włożyć rękę. Kawałek dalej kąpią się ludzie i wygrzewają w gorących źródłach. Oswajamy się z nowym światem.
Obok pola namiotowego rozpoczyna się szlak. Zrobimy 11 km. To jedna z krótszych tras, która pozwala na spokojne cieszenie się widokami, zjedzenie i szybką kąpiel w rzece.
Przechodzimy przez pole zastygniętej lawy, które powstało około 1477 roku po wybuchu wulkanu. Widoki jak nie z tej planety. Część bazaltów pokryta jest miękkim, delikatnym mchem o szaro-zielonym kolorze. Niektóre skały błyszczą na słońcu, jakby ktoś je przed chwilą wypolerował.
Przed nami wyłania się druga dolina. Czysta, bez żywej duszy. Za nami zbiera się tłumek z telefonami i selfiestickami. Każdy chce zdjęcie, gdy jest sam z dziką naturą. Wiadomo.
Kilka kroków dalej widzimy dym unoszący się tuż nad ziemią. Gdzieniegdzie unosi się zapach siarki. Ten obszar jest jednym z najbardziej aktywnych na całej Islandii. Sprawdzamy, czy w siarkowej chmurze da się oddychać. Nie bardzo.
Idziemy dalej na najbliższy szczyt. Stąd mamy widok na całą dolinę Landmannalaugur.
Odpoczywamy na ciepłych skałach porośniętych mchem. Dla takiego widoku przyjechaliśmy na Islandię.
Ruszamy dalej. Krajobraz nadal zachwyca. Najpierw żółte góry, później pole zastygniętej lawy, przez które wiedzie szlak.
Na końcu lodowata (sprawdziliśmy) rzeka w otoczeniu barwnych skał.
16:00 Wracamy w stronę parkingu. Przy polu namiotowym stoją trzy autobusy – lokalna kawiarnia. Sprzedawca kołysze się w rytmach techno. Kupujemy kawę i siadamy w drugim autobusie, żeby odpocząć od wiatru. Namioty obok są rozbite na skale, a tropiki obciążone kamieniami. Przypomina nam to, jakie mamy szczęście, że jest ładna pogoda.
Oprócz namiotów i autobusów są tu jeszcze trzy drewniane domy, barak z toaletami i prysznicami. W domach można wynająć nocleg.
W rzece kąpie się jeszcze większy tłum, niż kiedy przyjechaliśmy. Ludzie zeszli ze szlaków i odpoczywają przed odjazdem, lub grzeją się przed powrotem do zimnego namiotu.
18:00 Biegniemy do autobusu. Przewodnik sprawdza, czy wszyscy są – jednak się trochę troszczy o pasażerów. Ktoś mówi, że nie wszyscy wrócą, bo zostają tu na noc. Wyruszamy.
Król Bezdroży nie zawodzi. Zakręty nad przepaścią – luz. Pędzi jak szalony, a Jeepy i Land Rovery zjeżdżają na jego widok. Przejeżdżamy przez dwie rzeki. Kierowcy innych samochodów są wdzięczni za wskazanie bezpiecznej drogi przez wodę.
Krajobraz zmienia się w bezkres czarnych skał. Ridley Scott nakręcił tu film Prometeusz. Gdy patrzymy na oddalające się góry, zaczyna padać. Po jednej stronie autobusu jest jeszcze słonecznie, po drugiej koniec świata.
Inne ciekawe blogi
Gorące źródła - Hrunalaug
Z czego słynie Islandia? Zorza polarna, wulkany, lodowce, gejzery i oczywiście gorące źródła! Hruni, a właściwie Hrunalaug to gorące źródło w malowniczym otoczeniu, znajdujące się w w pobliżu miejscowCzytaj więcejPolowanie na Zorzę
Zobaczenie zorzy polarnej to marzenie wielu osób. Zorza jest dla mnie czymś magicznym i niepowtarzalnym, zachwyca mnie za każdym razem. Czy faktycznie tak ciężko ją dostrzec? Otóż nauczyłam się, że niCzytaj więcejO pisaniu na Guide to Iceland
Mam wrażenie, że na Islandii bardzo wiele rzeczy staje się jasnych. Chodzi o podejście do świata, do własnej osoby, do innych, którzy realnie wpływają na Twoje życie. Islandia zmusza swoją surowościCzytaj więcej
Pobierz największą platformę turystyczną na Islandii na telefon i zarządzaj wszystkimi elementami swojej podróży w jednym miejscu
Zeskanuj ten kod QR za pomocą aparatu w telefonie i naciśnij wyświetlony link, aby uzyskać dostęp do największej platformy turystycznej na Islandii. Wprowadź swój numer telefonu lub adres e-mail, aby otrzymać wiadomość SMS lub e-mail z linkiem do pobrania.